Jak straciliśmy 10.000 zł przez pośrednika? I dlaczego to nam warto zaufać? Intymne wyznania...
Drogi czytelniku, poniżej wyznajemy Tobie naszą prywatną historię, pełną rozczarowań i trudnych chwil. Jednak dla Ciebie jest to dobra historia, ponieważ dzięki niej dowiesz się z kim masz do czynienia i dlaczego nasze doświadczenia nie muszą być Twoimi doświadczeniami. Robert wyzna też dlaczego jest fotografem.
Popcorn w rękę i miłej lektury :)
Monika i Robert Gawrońscy - właściciele Galerii Nieruchomości
Jest rok 2012. Jeszcze nie myślimy o tym, że niedługo będziemy pracować jako pośrednicy. Ba, gdyby w tamtym czasie ktoś nam o tym powiedział, to psami byśmy go poszczuli… że takie głupoty „gada”. Dlaczego? Czytaj dalej…
Marzenie
Monika: W tamtym czasie na świecie była już nasza córeczka i spodziewaliśmy się drugiego dziecka. Zamarzył mi się ogród… taki przy domu, najlepiej pod miastem. Jak większość kobiet na tym etapie życia, snułam plany o truskaweczkach z własnej grządki, trawniku do zabawy dla dzieci, piaskownicy i takie tam :)
Robert: Monika gdy coś zaplanuje, to od razu dąży do realizacji. Przekonała mnie i wspólnie zabraliśmy się za poszukiwania. Zbadaliśmy swoją zdolność kredytową i odpaliliśmy portale…
Krok pierwszy – poszukiwania
Monika: Do dziś nie wiem, czy tamten czas nazwać „rozczarowaniem”, czy „szansą dla nas”, ale było bardzo trudno.Robert: Na samym początku uderzyły nas odstraszające oferty – może dlatego jestem teraz fotografem i czynnie zabiegam o wysoką jakość naszych ofert.
Monika: Zdjęcia nieposprzątanych pomieszczeń, ze śmieciami na wierzchu lub bielizną na krześle, ciemne, nieprzystępne. Pamiętam nawet zdjęcie, na którym w lustrze odbijał się całkiem nieatrakcyjny pan w samych bokserkach, fuj :) Niekiedy nawet zastanawiałam się, czy na sprzedaż jest szafa, kanapa, czy może jednak mieszkanie. A już w ogóle nie było mowy o tym, żeby zobaczyć siebie w tych wnętrzach.
Robert: Opisy zdawkowe, w stylu „sprzed dom 4 pok”. Często powielone oferty, co wynikało z tych samych zdjęć, ale różniły się parametrami – które ogłoszenie jest zatem prawdziwe?
Monika: Bardzo trudno było nam wybrać cokolwiek do oglądania. Nawet cena nie grała roli.
Robert: Gdy udało nam się wybrać kilka ofert, zaczęliśmy dzwonić w celu umówienia się na prezentację. Wśród naszych wyborów były zarówno oferty prywatne, jak i z biur.
Krok drugi – umawianie się na prezentacje
Monika: Oj tak, to było kolejne ciekawe doświadczenie :) Pamiętam to, jakby było wczoraj. Dzwonię pod pierwszy numer – odbiera pośrednik, najpierw kilka minut tłumaczę, o który dom pytam, później słyszę w słuchawce „nie wiem, czy jest jeszcze aktualny, dowiem się i oddzwonię”. Nie oddzwonił do dzisiaj…
Robert: Dalej nie było lepiej. Kolejny telefon – nikt nie odebrał, nie oddzwonił i nie odpisał na sms. Kolejna rozmowa bezpośrednio z właścicielem, który na samym początku rozmowy pretensjonalnym tonem dodał „mogę Wam pokazać dom, ale cena nie jest do negocjacji, nic Wam nie zejdę”.
Monika: Ostatecznie udało nam się umówić na prezentację połowy wybranych ofert. Na tym etapie tylko dwie osoby zyskały moje zaufanie i sympatię. Tylko przez dwie osoby poczułam się potraktowana z szacunkiem.
Krok trzeci – prezentacje
Robert: Kolejny etap – prezentacje. Żaden z pośredników nie umówił się z nami pod wybraną przez nas nieruchomością. Standardem było spotkanie kilka ulic dalej lub w miejscowości obok.
Monika: Pamiętam pierwszą prezentację. Tego dnia intensywnie padało. Podjeżdżamy na umówione spotkanie. Parkujemy koło jakiegoś domu. W tamtym momencie myślałam, że to ten dom i pcham się, żeby jak najszybciej z małym dzieckiem wejść do środka, a tu niemiłe zaskoczenie. Po pierwsze to nie ten dom. Po drugie, zanim pośrednik nas zaprowadzi do domu, który mamy obejrzeć muszę podpisać umowę. Dostaję wypełnioną umowę (włącznie z wynagrodzeniem dla pośrednika), napisaną małym druczkiem na 3 strony i z dyspozycją, że mam ją od razu podpisać. Tak na stojąco, w deszczu, pod parasolem, bez możliwości przeczytania. Dziecko moknie, my mokniemy, a ja z wrażenia nawet nie wiem co powiedzieć. Ostatecznie podpisuję umowę, ale już wiem, że i tak tego domu nie kupię, pierwsze wrażenie zepsuło wszystko.
Robert: Moim hitem była prezentacja, podczas której dowiedzieliśmy się, że aby kupić dom, musimy kupić również piwnicę, a ona kosztuje jeszcze raz tyle, co dom z ogłoszenia… Pomijając fakt, że szliśmy na ogłoszenie „dom wolnostojący”, a zobaczyliśmy mieszkanie w domu wolnostojącym :)
Monika: Takich mniejszych i większych niezgodności pomiędzy rzeczywistością, a ogłoszeniem było więcej. Nie mieliśmy też takiej prezentacji, na której czulibyśmy się zaopiekowani przez osobę pokazującą nam nieruchomość. Nie dostaliśmy odpowiedzi na wiele pytań.
Krok czwarty – fatalna decyzja
Robert: Po kilku tygodniach, zdecydowaliśmy się na konkretny dom. W Dąbrowie pod Poznaniem. Dom co prawda mały, ale z potencjałem i właścicielka była sympatyczną osobą.
Monika: Pośrednik zapewnił nas, że stan prawny nieruchomości jest bez zarzutu. Zaufaliśmy mu – w tamtym czasie jeszcze niewiele wiedzieliśmy o tym rynku i zaufaliśmy „profesjonaliście”.
Robert: Został nam wytyczony termin umowy przedwstępnej.
Monika: Już na tym etapie powinniśmy zorientować się, że coś jest nie tak… Pośrednik nie przesłał nam do zapoznania się treści umowy przedwstępnej. Poznaliśmy ją dopiero w kancelarii. Były w niej zapisy, na które nie chciałam się zgodzić. W odpowiedzi dostałam informację „na Państwa miejsce jest wielu chętnych, albo podpisuje Pani umowę, albo sprzedamy dom komuś innemu”.
Robert: Tamtego dnia to ja przekonałem żonę, abyśmy umowę podpisali. Bo niby co może pójść nie tak?
Monika: No, i poszło nie tak. Umowę podpisaliśmy i złożyliśmy wnioski o kredyt. Na etapie analizy nieruchomości przez rzeczoznawcę dowiedzieliśmy się, że połowa budynku została wybudowana bez pozwolenia na budowę. Tak – pośrednik chciał nam sprzedać samowolkę budowlaną. Kredyt odrzucono.
Robert: Do tego momentu zapłaciliśmy: zadatek sprzedającej, wynagrodzenie dla notariusza, wynagrodzenie dla pośrednika – w sumie 10.000 zł.
Monika: Umowa przedwstępna i ta z pośrednikiem były tak sprytnie napisane, że nie mogliśmy nic odzyskać – nawet złotówki. Chyba nie muszę dodawać, że nie mieli ubezpieczenia OC, które w takiej chwili by nas chroniło. Za to bez zawahania polecono nam „kolegę” pośrednika, który udzieli nam niebankowego kredytu.
Robert: Teraz tej agencji nie ma już na rynku – zniknęła jakiś rok po tym, jak nas oszukała. A „nasz dom” został zrównany z ziemią. Prawdopodobnie bank zgłosił samowolę budowlaną do odpowiednich organów. Pośrednik zaszkodził nie tylko nam.
Krok piąty – bunt
Monika: To był trudny czas. Oboje żyliśmy wówczas z poczuciem niesprawiedliwości i upokorzenia. W tamtym czasie nienawidziłam pośredników – i to dosłownie. Po tych doświadczeniach na pewno szukałabym sposobów, jak ominąć pośrednika :) Jednak kiedyś ktoś mi powiedział, że najpiękniejsze chwile buduje się po tych najtrudniejszych. Coś w tym jest.
Robert: Pewnego dnia Monika oznajmiła, że musi coś zrobić, że buntuje się przeciw temu, czego doświadczyliśmy chcąc spełnić swoje mieszkaniowe marzenia. Poczuła misję, aby walczyć z tym, a walczyć można tylko od środka, więc idzie pracować jako pośrednik. Byłem w szoku, ale wiedziałem, że ona to zrobi.
Monika: Droga była długa, wymagała ode mnie duuużo nauki i zbierania doświadczenia. Aż wreszcie przyszedł czas, aby popłynąć na szerokie wody i tak powstała Galeria Nieruchomości – oaza dla wszystkich tych, którzy chcą oszczędzić sobie tego stresu i frustracji, jaką przechodziliśmy my w 2012 roku. Robert szybko przekonał się, że to co robię ma sens i jest potrzebne w Poznaniu, więc przyłączył się do mnie.
Wnioski:
Drogi czytelniku: Jeśli jesteś na etapie wyboru nieruchomości lub chcesz sprzedać swoją nieruchomość, to wiemy co czujesz. Wiemy z jakimi obawami się zmagasz. Na własnej skórze doświadczyliśmy praktyk, które zabierają godność, przyjemność z transakcji, a niekiedy nawet uniemożliwiają Wam jej dokonanie:
- Ktoś kto mógłby kupić Waszą nieruchomość, nie zrobi tego, bo został źle potraktowany przez pośrednika, albo w ogóle nie został obsłużony.
- Być może dane mieszkanie byłoby tym Waszym wymarzonym, ale przez pryzmat niefajnego traktowania i paskudnych zdjęć, w ogóle nie bierzecie tego pod uwagę.
Podzieliliśmy się z Wami naszą historią (choć niechlubną), żeby pokazać Wam, że jesteśmy w stanie najlepiej zrozumieć Wasze obawy i zabezpieczyć Wasze interesy.
Galeria Nieruchomości powstała jako buntownik przeciw nieetycznym działaniom na rynku, od 2016 roku każdego dnia łamiemy z naszymi klientami schematy i realizujemy ich mieszkaniowe marzenia.
Ty też złam z nami schematy, aby zrealizować swoje mieszkaniowe marzenia!!!
Sprawdź co mówią o nas nasi byli klienci: Opinie naszych klientów
Specjalnie dla naszych klientów, którzy boją się zaufać mamy Gwarancję Rzetelności: Gwarancja Rzetelności
Jeśli interesuje Cię nasza codzienność, chcesz jeszcze lepiej nas poznać zapraszamy tutaj: Facebook
Monika i Robert Gawrońscy